Featured

8

Jak przetrwać święta?

by 12/19/2016

Hohoho Merry Christmas! Ostatnio jedno z najbardziej popularnych zdań. No… oprócz „ku***, jak piździ!”. Wesołych Świąt, ale czy jednak? Niby życzymy sobie tego co roku, ale wiadomo jak to jest. Albo kolacja wigilijna w niepełnym gronie rodziny, albo z całą rodziną, w której zawsze znajdzie się ktoś, kto nas denerwuje. Nie oszukujmy się – mimo, że nikt nie mówi o tym otwarcie, wiadomo, że tak to wygląda ;)
Zatem najlepszym rozwiązaniem na dzisiejszy artykuł będzie chyba poradnik. Ale nie taki, w którym dowiecie się jak pięknie ubrać choinkę, ani nie taki z propozycją świątecznych potraw, czy ciast. Tym razem będzie to poradnik: jak przetrwać święta! Przyda się, prawda?

1.      Szaleństwo zakupów

Jeśli należysz do tej grupy osób, która źle czuje się w tłumie rozwścieczonych rodzin z zapchanymi wózkami sklepowymi, które taranują każde przejście między regałami, to jest dla ciebie rada! Nie czekaj na ostatnią chwilę ze wszystkimi zakupami. Zrób sobie plan na święta w listopadzie, gdy w sklepach już unosi się zapach cynamonu i mandarynek, a mikołaj straszy nas na każdym kroku. Zastanów się ile osób będziesz gościć, jakie dania podasz i co upieczesz. Zrób listę zakupów długoterminowych (nawet, gdy ich nie zużyjesz i tak przydadzą się w przyszłości) i to właśnie w takie rzeczy zaopatrz się nawet miesiąc wcześniej. Natomiast przed samymi świętami na zakupy wyślesz męża lub syna z dokładną listą najbardziej potrzebnych i przede wszystkim świeżych produktów!



2.      Zapas melisy

Kolacja wigilijna lub obiad bożonarodzeniowy zaplanowane na tip top. Godzina rozpoczęcia podana przyjezdnym. Wszyscy się spieszą – oczywiście łazienka zajęta! Taki urok pojedynczej łazienki w domu, gdy w święta zjadą się wszyscy domownicy. No więc? Już od rana ustalacie kolejkę, gdzie później i tak wszystko się zmienia na ostatnią chwilę, bo brat nie zdążył złożyć życzeń znajomym, a siostra musi jeszcze pomalować paznokcie. Ostatnie sprzątanie, układanie wszystkiego na stole, smażenie ryby, doprawianie barszczu. Udało się! Wszystko gotowe na czas. I oczekiwanie… i telefon. Korki na drodze, niezapowiedziana wizyta z życzeniami, rozładowany telefon… Będzie obsuwka. I wszystko musisz przygotowywać od nowa. Ale nie przejmuj się, poskładaj kostkę Rubika albo wykonaj piękne zdjęcia na intagrama ;) Właśnie teraz masz chwilę dla siebie. A gdy rodzina w końcu się pojawi odgrzejecie dania i spokojnie siądziecie do stołu.


 Udawana życzliwość

Ale jak to udawana? A jednak, przy piątym spotkaniu dalszych ciotek i kuzynostwa, których nawet nie kojarzysz znowu musisz się ze wszystkimi obściskać, wycałować, uśmiechać się, wypytać z grzeczności co słychać i tak samo, z grzeczności odpowiedzieć jak się układa twoje życie. Męczące, prawda? Tutaj odsyłam do punktu nr 2 – melisa! A poza tym? Ucieknij! Nie żartuję! W czasie, gdy wszyscy się witają pójdź wykonać „ważny” telefon albo idź do toalety, bo przecież po takim obżarstwie coś mogło ci zaszkodzić. Myślisz, że przecież i tak cię to nie ominie i będziesz musiał przywitać się z każdym? Owszem, ale nie ze wszystkimi na raz – wtedy możesz zrobić to na spokojnie, porozmawiać dłużej z tymi, z którymi rozmowa rzeczywiście wydaje się być interesująca, a także od których naprawdę chcesz się dowiedzieć co u nich nowego.



4.      Masz tam jakiegoś kawalera? Kiedy ślub?

Kolejne pytania, które działają na młodych jak płachta na byka. Któż z nas nie słyszał w życiu takich pytań, niechże będzie szczęśliwy na wieki… ale spokojnie, i ciebie to dopadnie J Panowie zazwyczaj zostają zalani pytaniami o „pannice”, a panie o „kawalerów”. Jakże pięknie to brzmi, jednak powtarzanie tych samych pytań przy każdym rodzinnym spotkaniu działa na młodych jak kij włożony w mrowisko. Podobnie wygląda kwestia osób w związku, którzy słyszą ciągle „No, jak tam Ci się układa z tym absztyfikantem? Kiedy ślub?”. Wtedy masz dwa rozwiązania – albo się zdenerwować i zaburzyć tę cudowną, świąteczną atmosferę swoim fochem i brakiem humoru na resztę wieczora, albo zacząć się trzymać wymyślonej wersji i mówić o swoim szczęśliwym życiu z wymyślonym partnerem albo o poczynionych już planach weselnych. Jakież będzie zdziwienie wszystkich przy stole, gdy z nieudawanym zaangażowaniem zaczniesz o tym wszystkim opowiadać!

5.      Znowu Kevin?

Kevin na Polsacie stał się już tradycją Świąt Bożego Narodzenia! Chyba w każdym domu po kolacji wigilijnej przychodzi taki czas, w którym śpiewa się kolędy, rozdaje prezenty znalezione pod choinką, a później… włącza się telewizor, żeby jakoś przetrwać do pasterki. A tam co? To samo niezmiennie od parunastu lat - Kevin! Mimo, że wszyscy znają już jego historię, a dialogi są już cytowane, to i tak w każdym domu chociaż na chwilę przewinie się ten hit świąt. Któż nie tęskni za pomysłami tego młodzieńca i głupotą złodziei? Kogo nie bawią sprytnie wymyślone pułapki? Po zjedzeniu 12 potraw każdy ma ochotę na odrobinę śmiechu (nieważne, że z rozpiętym guzikiem w spodniach albo zamkiem w spódnicy – w końcu sami swoi)! Na dodatek to właśnie Kevin staje się ukojeniem po wyżej wspomnianych świątecznych zakłóceniach.


Jakie plany na sylwestra?

Dla tych, którzy plany na sylwestra mają już od końca listopada – to pytanie nic nie zmieni, chyba, że kolejne opowiadanie jak to będzie cudownie zaczyna już być męczące. Natomiast ci, którzy planów sylwestrowych jeszcze nie mają takie pytania denerwują równie mocno, jak te spod punktu 4. Sylwester z jedynką, czy Polsatem to przecież też dobre rozwiązanie, prawda?!



7.      Wino

A na wszystkie powyższe problemy, rozterki i pytania najlepszym rozwiązaniem jest zdecydowanie… lampka wina (no… może dwie? Zaszalejmy!). Nie tylko ze względu na poprawę trawienia po wigilijnej kolacji, czy bożonarodzeniowym obiedzie, ale również dla uspokojenia, odstresowania i wychillowania. Zatem, na zdrowie!


Jednak mimo wszystko te święta nie są takie złe. Mimo wkurzania siebie nawzajem i denerwowania się, że jeszcze tyle zostało do zrobienia - w końcu mamy czas, żeby usiąść razem przy stole, porozmawiać, nacieszyć się sobą i zjeść przepyszne dania, które jednoznacznie kojarzą nam się tylko z tymi świętami. Jest to czas, w którym doceniamy pracę rodziców i obecność rodzeństwa, nawet jak sobie o tym nie mówimy. A poza tym, święta trwają tylko 3 dni, zagryźmy zęby, pomagajmy sobie nawzajem i bądźmy dla siebie mili. Nie zapominajcie o zjedzeniu kilogramów mandarynek! /Ania

Zdążyć przed Kevinem, czyli świąteczny poradnik prezentowy

by 12/07/2016



Za nieco ponad dwa tygodnie większość z nas zasiądzie do wigilijnego stołu przy akompaniamencie kolęd, życzeń i... Kevina, który znowu został sam w domu. Do tego czasu większość z nas musi głęboko zastanowić się, co kupić bliskim pod choinkę. Skarpetki, krawat, kosmetyki... ileż to osób zostało i zapewne jeszcze zostanie obdarowane na Święta jednym z tych oryginalnych prezentów. Nie uważam, że są one złe... są po prostu – uniwersalne. Nie jest łatwo kupić udany prezent dla kogoś, jeśli nie zna się jego dokładnych zainteresowań, stylu, czy preferencji... a jeszcze trudniej gdy się je zna.
Poniżej prezentuję przygotowaną przez nas listę pomysłów na prezenty, które są użyteczne i powinny spodobać się PRAWIE każdemu. Jednocześnie wybraliśmy przedmioty mniej oczywiste niż telefon czy tablet, charakteryzujące się ponadprzeciętnym, tudzież delikatnie dizajnerskim wyglądem. Zaczynajmy!

Zegarek


Okej. Tutaj może i nie zabłysnąłem pomysłowością, ale zegarek to naprawdę dobry prezent. Od razu może zaznaczę, że nie mam na myśli smartwatchy czy fitbandów, tylko standardowe, klasyczne zegarki. Nie chodzi mi też o to, że wystarczy kupić pierwszy lepszy czasomierz, który nam wpadnie w ręce. Czasem wystarczy trochę poszukać i za niewielkie pieniądze można kupić coś naprawdę ładnego. Ze swojej strony polecam drewniane zegarki. Drewno jest teraz w modzie, a połączenie go z ładnym projektem, daje niesamowity efekt w każdym gadżecie... również w zegarku. Najtańsze zaczynają się od około 70 zł.

WoodWorld
                                   

Książka

I znowu błyskotliwy pomysł! Brawo. Może i prawda, ale mam tutaj na myśli konkretny egzemplarz, który banalny raczej nie jest. W dobie fotografii cyfrowej i smartfonów zdjęcia robią wszyscy. Nic w tym dziwnego, ponieważ jest to prosty i łatwy sposób, a jakość zdjęć w nowych telefonach dorównuje kompaktowym aparatom cyfrowym. Książka pod tytułem „Jak fotografować smartfonem” Jacka Boneckiego to świetna pozycja dla każdego, kto chce nauczyć się kompozycji, podszlifować swój warsztat, lub po prostu robić lepsze zdjęcia. Ceny książki zaczynają się od 21 zł.


Notes


Artykuły papiernicze mogą być dobrym pomysłem na prezent, dopóki nie wręczamy komuś arkusza kartek a4 do drukarki ;) Ładny, czysty notes można wykorzystać na wiele sposobów. Zapisywać myśli, cytaty, szkice, pomysły. Dodatkowo jeżeli osoba obdarowywana pracuje w branży kreatywnej – mamy świetny, uniwersalny prezent. I jak książki nie ocenia się po okładce, tak w notatniku, oprócz jakości papieru i wielkości, jest to kluczowy element decydujący o zakupie.
Poniżej przykład dobrze zaprojektowanych notesów.

Royal Store, Code&Quill, Moleskine

Kolorowanka antystresowa


Pozostańmy w tematyce papierniczej. Kolorowanki antystresowe nie są już wielką nowością na naszym rynku, jednak warto o nich wspomnieć, gdyż duża część naszego społeczeństwa albo o nich nie słyszała, albo nie chce się do nich przekonać, bo kolorowanki są przecież dla dzieci. Nic bardziej mylnego. Jak sama nazwa wskazuje pozwalają nam zredukować stres, którego mamy coraz więcej. Dodatkowo są świetnym sposobem na spędzanie wolnego czasu w długie, zimowe wieczory. Obecnie na rynku jest ogromny wybór tego typu kolorowanek, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Do zeszytu proponuję dołączyć zestaw kredek (najlepiej akwarelowych) – polecam te od Koh-I-Norr lub Faber Castell.


Szklanki do Whisky


Kupowanie szkła w prezencie zawsze wiąże się z ryzykiem. Albo się nie spodoba, albo nie będzie pasowało to obecnie posiadanego już kompletu. Ewentualnie mogą mieć go tyle, że nie wiadomo co z nim robić.
W tym przypadku również liczymy się z takim ryzykiem. Ale według mnie przynajmniej jeden z czynników możemy wykreślić. Nie znam osoby, której nie podobałyby się te szklanki. Mam na myśli „bujające się” szklanki np. od Sagaform. Specjalnie wyprofilowane dno sprawia, że nie stoją one pionowo, lecz zawsze są pochylone. Wystarczy delikatnie je popchnąć, a zaczną się kręcić w kółko. Genialne!

Sagaform

Podstawka na telefon


O zaletach drewna w projektowaniu produktów wspominałem już wcześniej. W tym przypadku również się to sprawdza. Drewniany stojak/organizer pod telefon urozmaici swoim wyglądem każde biurko. Wariantów mamy do dyspozycji wiele. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Ze swojej strony polecam jeden, który wpadł mi w oko i wypaść nie chce :) W Polsce można go znaleźć za około 100zł a na chińskich portalach aukcyjnych nawet za 15$.
Link


Jak wiadomo wybór prezentów nigdy nie jest prosty. Mam nadzieję, że powyższa subiektywna lista w jakimś stopniu pomoże Wam dokonać stylowego i praktycznego wyboru.  / Damian

Groszowe sprawy, czyli czytamy z Lidlem

by 11/24/2016


Niespełna miesiąc temu Lidl zasłynął na nowo. A to wszystko nie za sprawą torebek od Wittchen, nie crocsami w zaskakująco niskiej cenie, ani też nie karpiami, które później gościły na co drugim świątecznym stole. Lidlowi znowu cudem udało się uzdrowić dużą część schorowanego społeczeństwa, którego zakupy również bywają nieziemsko zmęczone w komunikacji miejskiej. Otóż sieć sklepów zaszczyciła swoich klientów najlepszą z możliwych promocji, której regulamin oczywiście nie mógł umknąć polskiej elicie spryciarzy i mistrzom kombinatorstwa, czyli w skrócie Cebulakom, którzy wynieśli prawie cały asortyment sklepu, odnosząc puste i wybrakowane opakowania - żądając zwrotu pieniędzy z jakiego powodu? Oczywiście braku zadowolenia z jakości produktów (pomimo tego, że większość z tych produktów zostało zjedzonych albo spakowanych w plastikowe pojemniki i wywiezione do domu). Będąc pewnym swojej marki, Lidl nie spodziewał się jak przebiegli potrafią być szanowani klienci jego sklepów. Promocja sklepu okazała się być ogromnym strzałem w kolano i przez to skończyła się przedwcześnie (nie 30 listopada jak planowano, a 8 – przez to niestety większości nie udało się zrobić zapasów na święta). Jednak sieć wyszła z tego obronną ręką tworząc kolejną promocję na… nic innego jak cebulę! Jak pisali na swoim facebookowym profilu „Łez będzie dużo, ale na szczęście będą to łzy radości, bo od dziś cebulę mamy we wzruszająco niskiej cenie” – nie ukrywam, idealnie wybrnęli z poprzedniego upadku pokazując, że mimo dużych strat trzyma ich poczucie humoru, a i dla Cebulaków okazali się być łaskawi proponując oczywiście cebulę (w 70% niższej cenie!). 

źródło


Na otarcie łez

Ale nie o cebuli tutaj mowa, a o kolejnej odsłonie akcji Lidla – tym razem bardziej pozytywnej wizerunkowo i przyciągającej klientów jak lep na muchy. Niewątpliwe najbardziej udanym elementem promocji jest seria książek Lidla. Obecnie klienci mogą zdobyć kolejną – już czwartą z kolei pt. „Kuchnia polska według Karola Okrasy”. Poprzednie to „Ryby są super”, „Cukiernia Lidla” oraz pierwsza, którą była „Pascal kontra Okrasa”. Nam wczoraj udało się odebrać najnowszą z kolekcji książkę i dzięki temu mamy w swoim posiadaniu aż 3 z 4 wyżej wymienionych :) 

Seria książek Lidla, to pozycje, które większość młodych (ale nie tylko) kobiet (w sumie dla panów lubiących spędzać czas w kuchni również jest to nie lada gratka) pragnie mieć w swojej domowej biblioteczce. Przede wszystkim dlatego, że pięknie wyglądają. Wszystkie są takiej samej wielkości, więc równym rzędem mogą stać na jednej półce. Twarda, przyjemna oprawa, solidne wykonanie, twardszy papier i ciekawe, kolorowe i wykonane z zamiłowaniem fotografie. To wszystko sprawia, że każda kolejna książka będzie tak samo chętnie oczekiwana, jak poprzednie. 

źródło

Chlebem i solą

„Kuchnia polska według Karola Okrasy” wyróżnia się od pozostałych czerwonym grzbietem. To rzuca się w oczy od samego początku – okładka również jest bardziej kolorowa, niż poprzednie. Co więcej, oprócz zdjęć dań i produktów pojawiają się ilustracje wykonane przez grafika znanego głównie z plakatu reklamowego „Papierosy są do dupy” - Andrzeja Pągowskiego. Do współpracy, oprócz Karola Okrasy, zostały zaproszone osoby z konkretnych dziedzin kulinarnych – jak m.in. Grażyna Wyrwas – promująca dania kaszubskie, Maia Sobczak – blogerka lubująca się we wszelkiego rodzaju kaszach, Gieno Mientkiewicz - serowar, Grzegorz Russak – pan specjalizujący się w daniach tradycyjnych –w tym również w kiełbasach, a także niezastąpiona Dorota Wellman – dziennikarka, nowa twarz Lidla. Oprócz przepisów w książce znajdują się ciekawostki i wspomnienia dotyczące wyżej wymienionych osób. 
Dlaczego kuchnia polska? Ponieważ stare przepisy wygrzebane z babcinych komód również mogą być smakowite i nowoczesne, wystarczy dodać im odrobinę nowoczesności (np. poprzez sposób podania), lub po prostu na nowo przywrócić je do codziennej kuchni. Książka zawiera przepisy tradycyjnej kuchni polskiej, jednak nie tej tłustej i ciężkiej, a ciekawej, wykorzystującej typowe i najbardziej podstawowe warzywa, mięsa oraz kasze. Jednocześnie przedstawione są przepisy kreatywnie łączące tradycyjne składniki w niekonwencjonalny sposób. Została podzielona na rozdziały tematyczne, którymi są: kapusta, burak, ziemniak, nowalijki, kasze i zboża, ptactwo, mięso, sery i mleko, leśne skarby, ryby – to te składniki są gwiazdami zaproponowanych dań. Na końcu natomiast znajdują się tradycyjne słone przepisy na potrawy świąteczne. Warto podkreślić, że jest to edycja z przepisami na słono. Czy zatem Lidl przygotowuje dla nas kolejną partię, tym razem z przepisami kuchni polskiej na słodko? O tym pewnie dowiemy się niebawem, jednak chodzą słuchy, że pojawi się ona już 28 listopada. Czy to prawda? Przekonajmy się!


Dla osób, które jeszcze nie mają swojego egzemplarza – oferta trwa do 30 listopada, zatem czasu już niewiele. Aby zdobyć nową książkę należy zrobić zakupy w Lidlu za 300 zł (każde wydane 50zł to jedna naklejka – należy uzbierać 6 naklejek). Do dzieła! / Ania

Na gładko proszę!

by 11/16/2016



Jest bardzo ważny w życiu każdego mężczyzny. Większość chłopców obserwuje go z niecierpliwością i cieszy się gdy "coś się ruszy", bo przecież każdy z nich (chyba) chce jak najszybciej stać się mężczyzną. W późniejszym okresie stale go pielęgnują, doglądają - każdy na swój sposób. Jedni czują się lepiej z krótszym, inni wolą dłuższy. O czym mowa? Oczywiście o zaroście.

Jak już wspomniałem można go pielęgnować na wiele sposobów. Jedni noszą brody długie po pas, drudzy skrupulatnie przystrzygają swój trzydniowy zarost. Są i tacy, którzy sprzeciwiają się wszechobecnej modzie na drwala czy innego krasnoluda i uparcie golą się na gładko. I tak jak na brodach zyskują coraz to bardziej popularne barber shopy, tak na goleniu biznes mają producenci maszynek oraz wszelakich golarek. Starając się wyjść naprzeciw oczekiwaniom swoich klientów, wypuszczają na rynek coraz nowsze i bardziej zaawansowane sprzęty, zapewniając o świetnej precyzji i delikatności swoich towarów. Dlatego gdy nadarzyła się okazja do przetestowania jednej z najbardziej zaawansowanych golarek na rynku - stwierdziłem - muszę ją mieć!
I tak po wypełnieniu ankiety i oczekiwaniu na rezultat, po kilku dniach dostałem informację. Będę testował golarkę Braun Series 9! 

Po jakimś czasie przyszła wyczekiwana paczka. Po odebraniu od kuriera od razu zabrałem się za rozpakowywanie, które możecie zobaczyć tutaj.


Piękna ta bestia

Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Golarka prezentuje się bardzo elegancko. Śmiem nawet powiedzieć, że jest ładna... i to bardzo. Projektanci odwalili kawał dobrej roboty. 

źródło

Wykonana jest z dobrego jakościowo plastiku oraz gumy. Nie jest za ciężka, pewnie trzyma się w dłoni. Głowica golarki jest ruchoma, co ma pomagać w dopasowywaniu się do twarzy, jednak gdy uznamy to za potrzebne mamy również możliwość jej zablokowania. Z tyłu mamy do dyspozycji również trymer do przycinania dłuższych włosów. Do tego dochodzi blokada podróżna i kilka mniej ważnych bajerów. Ogółem rzecz biorąc golarka sprawia wrażenie drogiego gadżetu. I słusznie, bo jej cena rynkowa wynosi około 1700zł!


Czas się ogolić

Co do samej pracy urządzenia nie mam większych zastrzeżeń. Golarka jest względnie cicha, bateria wystarcza na około 5-6 goleń (w moim przypadku), a do jej pełnego naładowania wystarczy zaledwie godzina! Samo golenie jest dość proste, jednak przy mojej jakże cudownie rzadkiej i wybiórczo rosnącej brodzie, zdarzało się, że zostawały pojedyncze włoski. Tutaj maszynka manualna ma przewagę. Na dużą pochwałę zasługuje to, że nie ma mowy o zacięciach i kolejnych "krwawych" porankach. Do tego skóra jest idealnie gładka i wolna od podrażnień - na czym najbardziej mi zależało. No i koniec z piankami, bo golić możemy się zarówno na sucho jak i na mokro pod prysznicem.

Coś jeszcze?

W zestawie dostałem również futerał podróżny, oraz stację dokującą slesz czyszczącą slesz ładującą. Szczytem designu może i ona nie jest, ale dobrze spełnia swoją funkcję.

źródło

Pełne czyszczenie zajmuje kilka minut, a golarka po tym zabiegu jest jak nowa. Dodatkowo towarzyszy jej świeży, cytrynowy zapach. Wkłady czyszczące do najtańszych nie należą, jednak patrząc na cenę golarki uważam, że chyba nie należy oszczędzać na konserwacji. 

A więc:

Po kilkutygodniowych testach, bez wahania mogę stwierdzić, że Braun Series 9 jest bardzo dobrym produktem, ALE przeznaczonym bardziej dla osób, które golą się codziennie i/lub mają mocny, twardy zarost. Dla mnie, któremu ogolenie się raz w zupełności wystarcza na tydzień, byłby to wydatek zbędny. Jednak gdybym miał polecić ją komuś, kto chce zainwestować niemałe pieniądze w porządny sprzęt do golenia - zrobiłbym to.  /Damian
Obsługiwane przez usługę Blogger.