Jak przetrwać święta?


Hohoho Merry Christmas! Ostatnio jedno z najbardziej popularnych zdań. No… oprócz „ku***, jak piździ!”. Wesołych Świąt, ale czy jednak? Niby życzymy sobie tego co roku, ale wiadomo jak to jest. Albo kolacja wigilijna w niepełnym gronie rodziny, albo z całą rodziną, w której zawsze znajdzie się ktoś, kto nas denerwuje. Nie oszukujmy się – mimo, że nikt nie mówi o tym otwarcie, wiadomo, że tak to wygląda ;)
Zatem najlepszym rozwiązaniem na dzisiejszy artykuł będzie chyba poradnik. Ale nie taki, w którym dowiecie się jak pięknie ubrać choinkę, ani nie taki z propozycją świątecznych potraw, czy ciast. Tym razem będzie to poradnik: jak przetrwać święta! Przyda się, prawda?

1.      Szaleństwo zakupów

Jeśli należysz do tej grupy osób, która źle czuje się w tłumie rozwścieczonych rodzin z zapchanymi wózkami sklepowymi, które taranują każde przejście między regałami, to jest dla ciebie rada! Nie czekaj na ostatnią chwilę ze wszystkimi zakupami. Zrób sobie plan na święta w listopadzie, gdy w sklepach już unosi się zapach cynamonu i mandarynek, a mikołaj straszy nas na każdym kroku. Zastanów się ile osób będziesz gościć, jakie dania podasz i co upieczesz. Zrób listę zakupów długoterminowych (nawet, gdy ich nie zużyjesz i tak przydadzą się w przyszłości) i to właśnie w takie rzeczy zaopatrz się nawet miesiąc wcześniej. Natomiast przed samymi świętami na zakupy wyślesz męża lub syna z dokładną listą najbardziej potrzebnych i przede wszystkim świeżych produktów!



2.      Zapas melisy

Kolacja wigilijna lub obiad bożonarodzeniowy zaplanowane na tip top. Godzina rozpoczęcia podana przyjezdnym. Wszyscy się spieszą – oczywiście łazienka zajęta! Taki urok pojedynczej łazienki w domu, gdy w święta zjadą się wszyscy domownicy. No więc? Już od rana ustalacie kolejkę, gdzie później i tak wszystko się zmienia na ostatnią chwilę, bo brat nie zdążył złożyć życzeń znajomym, a siostra musi jeszcze pomalować paznokcie. Ostatnie sprzątanie, układanie wszystkiego na stole, smażenie ryby, doprawianie barszczu. Udało się! Wszystko gotowe na czas. I oczekiwanie… i telefon. Korki na drodze, niezapowiedziana wizyta z życzeniami, rozładowany telefon… Będzie obsuwka. I wszystko musisz przygotowywać od nowa. Ale nie przejmuj się, poskładaj kostkę Rubika albo wykonaj piękne zdjęcia na intagrama ;) Właśnie teraz masz chwilę dla siebie. A gdy rodzina w końcu się pojawi odgrzejecie dania i spokojnie siądziecie do stołu.


 Udawana życzliwość

Ale jak to udawana? A jednak, przy piątym spotkaniu dalszych ciotek i kuzynostwa, których nawet nie kojarzysz znowu musisz się ze wszystkimi obściskać, wycałować, uśmiechać się, wypytać z grzeczności co słychać i tak samo, z grzeczności odpowiedzieć jak się układa twoje życie. Męczące, prawda? Tutaj odsyłam do punktu nr 2 – melisa! A poza tym? Ucieknij! Nie żartuję! W czasie, gdy wszyscy się witają pójdź wykonać „ważny” telefon albo idź do toalety, bo przecież po takim obżarstwie coś mogło ci zaszkodzić. Myślisz, że przecież i tak cię to nie ominie i będziesz musiał przywitać się z każdym? Owszem, ale nie ze wszystkimi na raz – wtedy możesz zrobić to na spokojnie, porozmawiać dłużej z tymi, z którymi rozmowa rzeczywiście wydaje się być interesująca, a także od których naprawdę chcesz się dowiedzieć co u nich nowego.



4.      Masz tam jakiegoś kawalera? Kiedy ślub?

Kolejne pytania, które działają na młodych jak płachta na byka. Któż z nas nie słyszał w życiu takich pytań, niechże będzie szczęśliwy na wieki… ale spokojnie, i ciebie to dopadnie J Panowie zazwyczaj zostają zalani pytaniami o „pannice”, a panie o „kawalerów”. Jakże pięknie to brzmi, jednak powtarzanie tych samych pytań przy każdym rodzinnym spotkaniu działa na młodych jak kij włożony w mrowisko. Podobnie wygląda kwestia osób w związku, którzy słyszą ciągle „No, jak tam Ci się układa z tym absztyfikantem? Kiedy ślub?”. Wtedy masz dwa rozwiązania – albo się zdenerwować i zaburzyć tę cudowną, świąteczną atmosferę swoim fochem i brakiem humoru na resztę wieczora, albo zacząć się trzymać wymyślonej wersji i mówić o swoim szczęśliwym życiu z wymyślonym partnerem albo o poczynionych już planach weselnych. Jakież będzie zdziwienie wszystkich przy stole, gdy z nieudawanym zaangażowaniem zaczniesz o tym wszystkim opowiadać!

5.      Znowu Kevin?

Kevin na Polsacie stał się już tradycją Świąt Bożego Narodzenia! Chyba w każdym domu po kolacji wigilijnej przychodzi taki czas, w którym śpiewa się kolędy, rozdaje prezenty znalezione pod choinką, a później… włącza się telewizor, żeby jakoś przetrwać do pasterki. A tam co? To samo niezmiennie od parunastu lat - Kevin! Mimo, że wszyscy znają już jego historię, a dialogi są już cytowane, to i tak w każdym domu chociaż na chwilę przewinie się ten hit świąt. Któż nie tęskni za pomysłami tego młodzieńca i głupotą złodziei? Kogo nie bawią sprytnie wymyślone pułapki? Po zjedzeniu 12 potraw każdy ma ochotę na odrobinę śmiechu (nieważne, że z rozpiętym guzikiem w spodniach albo zamkiem w spódnicy – w końcu sami swoi)! Na dodatek to właśnie Kevin staje się ukojeniem po wyżej wspomnianych świątecznych zakłóceniach.


Jakie plany na sylwestra?

Dla tych, którzy plany na sylwestra mają już od końca listopada – to pytanie nic nie zmieni, chyba, że kolejne opowiadanie jak to będzie cudownie zaczyna już być męczące. Natomiast ci, którzy planów sylwestrowych jeszcze nie mają takie pytania denerwują równie mocno, jak te spod punktu 4. Sylwester z jedynką, czy Polsatem to przecież też dobre rozwiązanie, prawda?!



7.      Wino

A na wszystkie powyższe problemy, rozterki i pytania najlepszym rozwiązaniem jest zdecydowanie… lampka wina (no… może dwie? Zaszalejmy!). Nie tylko ze względu na poprawę trawienia po wigilijnej kolacji, czy bożonarodzeniowym obiedzie, ale również dla uspokojenia, odstresowania i wychillowania. Zatem, na zdrowie!


Jednak mimo wszystko te święta nie są takie złe. Mimo wkurzania siebie nawzajem i denerwowania się, że jeszcze tyle zostało do zrobienia - w końcu mamy czas, żeby usiąść razem przy stole, porozmawiać, nacieszyć się sobą i zjeść przepyszne dania, które jednoznacznie kojarzą nam się tylko z tymi świętami. Jest to czas, w którym doceniamy pracę rodziców i obecność rodzeństwa, nawet jak sobie o tym nie mówimy. A poza tym, święta trwają tylko 3 dni, zagryźmy zęby, pomagajmy sobie nawzajem i bądźmy dla siebie mili. Nie zapominajcie o zjedzeniu kilogramów mandarynek! /Ania

9 komentarzy:

  1. fakt, święta potrafią zmęczyć;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie należysz do tej grupy osób, które cieszą się, że święta trwają tylko 3 dni? ;>

      Usuń
  2. Kocham święta, ale spotkania z rodziną mogą zmęczyć. Na szczęście mnie już nie pytają o kawalera, bo jestem po ślubie. Ale mojego brata wszyscy wypytują, czy już kogoś ma.:) W tym roku na szczęście może powiedzieć:tak. Mnie natomiast wszyscy denerwują komentarzami na temat wagi.Zero wyczucia, ale taka jest rodzina:)
    Pozdrawiam

    http://e-zarabianiewdomu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nikomu w 100% się nie dogodzi, ważne, żebyśmy dobrze czuli się sami ze sobą :)
      Spokojnych Świąt! :)

      Usuń
  3. Dlaczego kilogram mandarynek?

    OdpowiedzUsuń
  4. zawsze można więcej! :) mandarynki (i ich zapach) większości kojarzą się głównie ze świętami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwie lampki? Dwie butelki :D Zaszalejmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy dwóch butelkach przyspieszenie trawienia gwarantowane! :D a i humor od razu lepszy :)

      Usuń
  6. Idzie przetrwać! Bardzo lubię ten okres, bo w Szwecji świętujemy od pierwszego adwentu...

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.